O co chodzi w sprawach frankowych?

W naszym społeczeństwie panuje powszechne przekonanie, że problem z frankowiczami polega na tym, że zaciągnęli oni kredyty we franku szwajcarskim, pomimo że zarabiają w złotówkach. Po zaciągnięciu kredytów kurs franka bardzo wzrósł, a wraz z nim wysokość rat kredytowych. W związku z tym frankowicze czują się pokrzywdzeni i masowo ruszyli do sądów, by dochodzić sprawiedliwości. Czy jest to słuszne przekonanie? A jeśli nie, to na czym polega istota spraw frankowych?

 

Waloryzacja kredytów

Na wstępie trzeba zaznaczyć, że tzw. kredyty frankowe nigdy tak naprawdę nie były kredytami walutowymi, a wiec udzielonymi we franku. Kredyty te były wypłacane w złotówkach i spłacane najczęściej także w złotówkach. Uznać je należy za odmianę kredytów złotówkowych, w których kurs franka szwajcarskiego z założenia miał pełnić rolę waloryzacyjną (więcej na ten temat znajdziesz w poprzednim artykule pt. Czy kredyty frankowe kiedykolwiek były rzeczywiście frankowe?.

Sama konstrukcja kredytu waloryzowanego jest prawnie dozwolona. Zgodnie z zasadą swobody umów strony mogą umówić się, że świadczenie jednej ze stron zostanie poddane waloryzacji jakimś wskaźnikiem, np. kursem franka szwajcarskiego, kursem euro, ceną baryłki ropy naftowej lub ceną kilograma złota. Jest to jednak specyficzna konstrukcja i jej zastosowanie wymaga spełnienia kilku warunków. Przede wszystkim jeżeli strony umówiły się na świadczenie waloryzowane, to powinny określić w umowie uczciwe, przejrzyste i precyzyjne zasady dokonywania waloryzacji. Takich elementów najczęściej nie znajdziemy w umowach o kredyty frankowe.

 

Niedozwolone zapisy umowne

W umowach o kredyty frankowe banki najczęściej zastrzegły sobie uprawnienie do przeliczania kredytów w oparciu o kursy, które same jednostronnie i dowolnie miały wyznaczać. W tym zakresie banki miały pełną swobodę i nie musiały się nawet sugerować kursem publikowanym przez NBP. W konsekwencji banki mogły w sposób jednostronny określać, jakie saldo zadłużenia będzie miał kredytobiorca po przeliczeniu jego kredytu.

Np. Kredytobiorca zaciągnął kredyt indeksowany kursem CHF na kwotę 250.000 PLN. Zgodnie z umową bank mógł poprzez wewnętrze kursy wymiany walut przeliczyć tę kwotę na saldo zadłużenia równe 100.000 CHF (przyjmując kurs 1CHF = 2,5 PLN), ale także na saldo 125.000 CHF (przyjmując kurs 1 CHF = 2 PLN), a nawet teoretycznie 250.000 CHF (przyjmując kurs 1 CHF = 1 PLN).

Ale to jeszcze nie wszystko. Kiedy saldo kredytu zostało już przeliczone, bank najczęściej mógł także w sposób dowolny przeliczać każdą z wpłaconych rat. Bank wyłącznie według swojego uznania decydował więc, o ile pomniejszone zostanie saldo zadłużenia kredytobiorcy. Co istotne, banki stosowały inne tabele kursów dla przeliczenia kredytu w momencie jego wypłaty (przeliczenie pierwotne) oraz inne dla spłaty rat kredytowych (przeliczenie wtórne).

Np. Saldo zadłużenia kredytobiorcy po przeliczeniu wyniosło 100.000 CHF. Kredytobiorca uiścił ratę w wysokości 2.500 PLN. Bank mógł przeliczyć tę kwotę po kursie 1 CHF = 2,5 PLN i pomniejszyć saldo zadłużenia o kwotę 1.000 CHF, ale równie dobrze bank mógł przeliczyć tę kwotę po kursie 1 CHF = 5 PLN i obniżyć saldo zadłużenia jedynie o kwotę 500 CHF.

Jak widać, banki w praktyce mogły w sposób dowolny określać wysokość zadłużenia kredytobiorców oraz dowolnie rozliczać każdą z wpłaconych rat kredytowych. Taki mechanizm przeliczania kredytów oczywiście nie może zostać uznany za sprawiedliwy,  przejrzysty i precyzyjny. Kredytobiorcy zwyczajnie nie mogli wiedzieć, dlaczego ich kredyty i raty zostały przeliczne po danych kursach.

Nic dziwnego, że tego rodzaju zapisy umowne zostały wielokrotnie uznane za niedozwolone, między innymi przez Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

 

Konsekwencje stosowania klauzul niedozwolonych wobec konsumentów

Niedozwolone zapisy w umowie zawartej z konsumentem należy traktować tak, jakby w tej umowie nigdy się nie znalazły. W konsekwencji przy ocenie prawnej umowy sąd powinien „usunąć” z niej zapisy abuzywne, a w tym zapisy dające bankowi uprawnienie do jednostronnego decydowania o kursach przeliczania kredytu i rat. Pominięcie tego rodzaju zapisów może skutkować tzw. odfrankowieniem umowy, bądź stwierdzeniem jej nieważności .

Odfrankowienie ma miejsce wówczas, gdy sąd stwierdza, że pomimo usunięcia mechanizmu waloryzacyjnego umowa nadaje się do dalszego wykonywania. W takiej sytuacji sąd wychodzi z założenia, że waloryzacja kredytu jest elementem dodatkowym umowy i jej usunięcie nie wpływa na główne świadczenia stron. Jest to obecnie co raz rzadziej stosowane przez sądy rozwiązanie.

Sąd może jednak przyjąć, że klauzule przeliczeniowe określają główne świadczenia stron. Wówczas po ich usunięciu umowa nie posiadałaby niezbędnych elementów stosunku prawnego i nie nadawałaby się do wykonania. W tej sytuacji sąd powinien stwierdzić nieważność umowy w całości. Obecnie jest to bardzo popularny sposób rozstrzygania spraw frankowych.

 

Nieważność umów kredytów udzielonych przedsiębiorcom  

W świetle art. 3531 k.c. wszystkie umowy powinny być zgodne z zasadami współżycia społecznego. Przepis ten dotyczy zarówno umów zawieranych z konsumentami, jak i przedsiębiorcami. Umowy o kredyty frankowe naruszają zasady współżycia społecznego, gdyż nadmiernie uprzywilejowują pozycję banków (w szczególności godzi w zasady współżycia społecznego konstrukcja prawna, w której bank może jednostronnie i dowolnie decydować o wysokości długu kredytobiorcy). Jeżeli dana umowa stoi w sprzeczności z zasadami współżycia społecznego, sąd powinien stwierdzić jej nieważność, nawet jeśli stronami tej umowy są wyłącznie przedsiębiorcy.

 

Podsumowanie

Istota spraw frankowych nie polega na tym, że frankowicze czują się pokrzywdzeni wzrostem kursu franka szwajcarskiego. Chodzi o to, że umowy o kredyty frankowe są obciążone poważnymi wadami prawnymi. Umowy te zawierają zapisy abuzywne względem konsumentów, a jednocześnie godzące w ogólne zasady współżycia społecznego. Wady prawne umów o kredyty frankowe są na tyle istotne, że najczęściej prowadzą do nieważności tych umów.